2 lipca 1980 r. w FPS „Polmo” w Tczewie wybuchł spontaniczny strajk spowodowany podwyżką cen w zakładowej stołówce.
Rozpoczął się on na Wydziale Narzędziowni, a głównymi jego inicjatorami byli: Andrzej Staśkowiak, Zdzisław Stachowicz, Stanisław Kondys, Zdzisław Kamiński i Mieczysław Śliwka. Po narzędziowni do strajku zaczęły przyłączać się inne wydziały. Miał on charakter żywiołowy, nie powołano wówczas żadnego komitetu. Żądania były jasne i krótkie: przywrócić poprzednie ceny w zakładowym bufecie i podwyższyć płace całej załodze. Dnia 4 lipca żądania spełniono. Szkoda, że na stałej wystawie w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku podane są wiadomości o strajkach w Świdniku (8 lipca) i w Lublinie (15 lipca), a brak informacji o Tczewie.
14 sierpnia 1980 r. rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Następnego dnia utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. „Polmowcy” początkowo przyglądali się temu, jak rozwija się sytuacja i do strajku przystąpili dopiero 21 sierpnia. Na czele Zakładowego Komitetu Strajkowego stanął Andrzej Kaszuba, a głównymi działaczami byli: Konrad Gajewski, Stefan Jędrzejczyk, Janusz Weiznerowski, Leszek Lamkiewicz, Zygfryd Freitag, Marian Stawicki, Józef Bielecki, Jerzy Skoczylas i inni. Strajk objął prawie wszystkie wydziały. Pracownicy biurowi udali się do domów, a reszta załogi rozpoczęła strajk okupacyjny i przejęła odpowiedzialność za zakład pracy. Wystawiono własne posterunki pracownicze, wprowadzono zakaz spożywania alkoholu i palenia papierosów w miejscach niebezpiecznych. W fabryce zapanował większy porządek niż w czasach poprzednich. Specjalny łącznik Leszek Lamkiewicz przywoził meldunki z siedziby MKS w Gdańsku. Strajk okupacyjny trwał od 21 do 31 sierpnia 1980 r. W tym czasie pracownicy nie nudzili się: czytali ulotki z Gdańska, sprzątali zakład, czyścili maszyny, czasami grali w karty, warcaby czy szachy. Posiłki dostarczały najbliższe rodziny do głównej portierni, gdzie przekazywano je dalej, sprawiedliwie dzieląc się ze wszystkimi. Pomimo spartańskich warunków, w jakich nocowano, nikt nie zachorował, raz tylko karetka zabrała jednego z kolegów, który nerwowo nie wytrzymał rozstania z rodziną. Relacje między dyrekcją a strajkującymi były bardzo chłodne. Wynikało to z buty i arogancji władzy, która myślała najpierw, że nie dopuści do strajku, a później podejmowała próby jego złamania lub zahamowania. Największym przeżyciem dla strajkujących była uroczysta Msza św. 27 sierpnia w Zakładowym Domu Kultury. Odprawił ją ks. Wacław Preiss w asyście ks. Franciszka Rompy. Wcześniej robotnicy sami wykonali lichtarze na świece oraz krzyż. Zaśpiewana na koniec pieśń „Boże, coś Polskę” wzruszyła wszystkich obecnych, którzy w tym momencie poczuli się prawowitymi gospodarzami zakładu pracy i całej Polski.
Zdzisław Bergiel
Zdjęcie – ze zbiorów Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie